Piąty tom cyklu o Harrym jest dużo mroczniejszy od poprzednich. Bohaterowie muszą radzić sobie z coraz trudniejszymi sytuacjami. Stopniowo wzrasta poczucie zagrożenia; sprawy wymykają się spod kontroli, a osoby, na które zawsze można było liczyć, które dawały zarówno bohaterom, jak i czytelnikowi poczucie pewnej stabilizacji, okazują się nie tak kryształowe, jakby się z początku wydawało. Okazuje się, że nawet tak mądry czarodziej jak dyrektor szkoły Dumbledore może nie tylko nie okazać się pomocnym, ale i popełniać błędy.
Oprócz dobrego Dumbledora i złego Voldemorta pojawia się jeszcze trzecia strona, Ministerstwo Magii, które próbując przejąć kontrolę nad Hogwartem, dezorganizuje jego działalność i powoduje dodatkowe, niemałe zresztą, problemy w świecie czarodziejów.
Mimo że trudno się spodziewać, by akcja była jednakowo wartka przez całe 949 stron, oderwanie się od lektury wymaga ogromnego wysiłku. Bardzo podobają mi się w tej książce opisy: są krótkie, zwięzłe, pozostawiające wiele dla wyobraźni czytelnika. W dodatku J.K. Rowling potrafi bardzo sprawnie i realistycznie oddać to, co w danej chwili czują jej bohaterowie, ich nastrój i sposób myślenia.
Autorka nie uniknęła jednak pewnej dość grubej nieścisłości. Mianowicie przez cały czas powtarzane było, jak silne zaklęcia chronią Hogwart przed teleportowaniem się na jego teren – po czym Dumbledore wyczarowuje jednym prostym zaklęciem świstoklik, który przenosi go z Ministerstwa Magii do jego gabinetu…
Mimo to, ogólne odczucia po przeczytaniu są naprawdę pozytywne. Polecam!